piątek, 18 lipca 2014

Dawno,dawno temu Rozdział 2 - Początek część 4

No dawno temu już dawno nie było i no w końcu skończyłam je pisać więc jedziemy dalej.



Od zawsze tata mówił mi, że kiedyś będę najlepszym kucharzem świata. Powtarzał, że mój talent kiedyś się przyda i jak się okazuje miał rację. Przez Klariona Pana Chaosu moje królestwo podupada. Zabrał wszystkie nasze surowce, minerały no wszystko co moglibyśmy użyć do na przykład budowy lub sprzedać innym królestwom. Od 18 urodzin pracuję by spłacić chociaż wszystkie nasze długi. Wróciłam już z nocnej zmiany do domu zmęczona podeszłam od razu do mojej szafki. Tam stało już 8 pełnych po brzegi puszek z wszystkimi moimi zarobionymi pieniędzmi do spłaty długów. „No panno Raquel marnie dzisiaj z napiwkami, ale każdy grosz się liczy” powiedziałam wsypując wszystkie dzisiejsze wynagrodzenie i zamknęłam szafkę i padłam na łóżko. Zaraz musiałam wstawać do drugiej pracy wstałam i podeszłam do szafy mówiąc „Dobranoc praco. Dzień dobry praco” szybko się przebrałam i ruszyłam do powozu który zawiózł mnie do królestwa Posejdonis gdzie pracowałam w barze jako kelnerka i to najlepsza kelnerka. Byłam tam tak bardzo znana i lubiana, że często pracowałam na 2 zmiany. Od kilku moim przyjaciół słyszałam, że jest dzisiaj bal z okazji powrotu księcia Kaldura z bardzo długiej i dalekiej podróży w sprawach królestwa. Ja oczywiście nie idę na ten bal. Do baru przyszedł pan Beecher(czyt. Biczer i to jest tata Trzmielicy). „Gratuluje panu wygrania wyborów na króla balu” zaśmiał się i powiedział „No znowu mnie zaskoczyli i to 5 rok z rzędu. A tak może…” dokończyłam za niego „Uczcić to pączkami”. Pan Beecher uśmiechną się i powiedział „To przynoś mi je póki nie stracę tchu” i zaraz wpadła Karen z piskiem „Aaa Rokita! Rokita! Tatku powiedź jej proszę powiedź jej” i pan Beecher zaczął mówić „Książę Kaldur…” niestety biedak nie dokończył, bo Karen zaczęła mówić za niego „Książę Kaldur ten z Posejdonis wraca z ważnej wyprawy”. Pan Beecher próbował dalej mówić „I zostanie moim specjalnym gościem na dzisiejszym balu” uśmiechnęłam się i powiedziałam „Wiesz co Kari dam ci dobrą radę: Najszybciej do serca mężczyzny dotrzesz przez żołądek” mówiąc to poklepałam pana Beechera po jego nie za dużym brzuchu przynosząc kolejną porcję pączków. Karen nagle coś jakby olśniło i wstała z krzesła zabierając swojemu tacie z dłoni pączka „A ta co znowu?” spytał ojciec Karen lekko zdziwiony. „Och Rokita jesteś genialna. Zamawiam 5 tysięcy tych ciacho dobrych(czy jakoś tak) pączków na mój dzisiejszy bal. Potrzymaj tatku” powiedziała wpychając tacie pączka do ust i wyciągając jego sakwę z pieniędzmi mówiąc „Tyle wystarczy Roki?” wręczyła mi sporą sumkę pieniędzy i powiedziałam „Tyle będzie w sam raz Kari” i wreszcie mogłam spłacić wszystkie długi i odejść z pracy. Przebrałam się w kostium i poszłam na ten bal kostiumowy Karen z tymi pączkami. Ludzie, którym miałam zapłacić wszystkie te pieniądze powiedzieli, że ich nie przyjmą, bo nasze królestwo już od dawna jest zbankrutowane i, że teraz podwyższono ceny, więc muszę za 2 dni zapłacić tym gagatkom dwa razy tyle co uzbierałam by zapłacić za wszystko. Szarpałam się z nimi i wpadłam na swój stolik z pączkami. Strój cały mi się ubrudził. Karen zabrała mnie do swojego pokoju i dała inną sukienkę. To była długa liliowa sukienka bez ramiączek z długimi białymi rękawiczkami, naszyjnikiem i tiarą. Wyszłam na balkon i poprosiłam Wieczorną Gwiazdę o pomoc. Spojrzałam w bok i zobaczyłam żabę „I co teraz zdaje się, że zasługujesz na całusa” żaba powiedziała „Całus jak najbardziej tak”. Wystraszona cofnęłam się do pokoju i wpadłam na półkę z pluszakami i zaczęłam nimi w tą żabę rzucać. Ta żaba okazała się był przemienionym księciem Kaldurem i powiedział, że tylko pocałunek może go odczarować. W zamian powiedział, że da mi tyle pieniędzy ile będę potrzebowała. Więc zamknęłam oczy i go pocałowałam i …nie podziałało. Teraz i ja byłam żabą no super.

1 komentarz: